poniedziałek, 23 listopada 2015

Christmas is coming...



Na wielu blogach zaczęła się już świąteczna gorączka, a u mnie jakoś cicho, nie czuć atmosfery świątecznych przygotowań. Szczerze mówiąc bardziej podekscytowana świętami byłam w październiku niż teraz.

Próbuję codziennie ten klimat jakoś w sobie obudzić, palę świeczki, piekę ciasto z cynamonem i kupuję powoli prezenty. W weekend byłam nawet na "Listach do M" w kinie, ale to wcale nie pomaga. To do mnie nie podobne. To co się dzieje na świecie i nagromadzenie codziennych obowiązków nie nastraja mnie kompletnie. Do tego nie wiem co kupić na świąteczne prezenty. Co roku miałam tyle pomysłów, że aż ciężko było mi się zdecydować co wybrać, w tym mam dylemat czy aby na pewno dobrze znam gust osoby, którą chce obdarować i czy gdy wydam fortunę na dizajnerski gadżet,  o którym sama marzę to obdarowany to doceni, zrozumie i się ucieszy. Nie wiem. Z drugiej strony, kupowanie prezentów, które mi samej się nie podobają to też nie jest najlepszy pomysł.

Sama też nie wiem co chciałabym dostać od mikołaja. Mój list jeszcze nie napisany. Lista potraw do ugotowania jeszcze nie sporządzona. Koncepcja pakowania prezentów nie wymyślona. Co się ze mną dzieje?

Mam nadzieję, że za chwile spadnie śnieg, w radio zaczną puszczać 'Last Christmas' a ja się OBUDZĘ! Z tego marazmu strasznego. Zacznę się cieszyć moim ulubionym czasem w roku, zacznę inspirować Was świątecznym klimatem. Czy tylko ja w tym roku tego nie czuję? Czy Wy też tak macie?

piątek, 13 listopada 2015

Jak zostałam wegetarianką? Przemyślenia po 1 roku!



Jak to się stało że zostałam wegetarianką?

Nigdy nie przypuszczałabym, że tak się stanie. Zmieniłam pracę i poznałam koleżankę, która nie jadła mięsa. W pierwszym momencie pomyślałam "Super, ale ja bym tak nie mogła". Od zawsze jadłam mięso, w moim domu wprawdzie było wiele bezmięsnych potraw, ale wędlina czy kotlet na obiad były czymś normalnym. Gdy byłam na studiach to trochę ograniczyłam jedzenie mięsa, robiłam to nieświadomie, bardziej ze względu na brak czasu na gotowanie, czy strach, że wędlina w lodówce się popsuje gdy nie zjem jej w odpowiednim czasie. Dlatego gdy kolejna osoba z mojego otoczenia przeszła na wegetarianizm nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby zrobić to samo.

Jednak ten temat zaczął mnie bardziej interesować. Ze względu na zdrowe odżywianie. Zaczęłam oglądać filmiki na you tube o szkodliwości mleka, potem o hodowli zwierząt, na koniec z polecenia nissiax83 obejrzałam wykład Garego Yurofskiego klik. Było to 11 listopada zeszłego roku, tego też dnia zdecydowałam, że nie chcę już jeść mięsa.

Czy było mi łatwo przestawić się na nowy sposób żywienia?

Czy było łatwo? Nie wiem. Na pewno nie było trudno. Jedyne czego się bałam to to, że któregoś dnia po prostu zapomnę o swoim postanowieniu i zjem na śniadanie kanapkę z szynką, tak jak to się zdarzało np w Wielki Piątek. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca.

Większy problem miała z tym moja rodzina. Babcia, która nagle musiała gotować coś innego na rodzinny obiad, mama która bała się o moje zdrowie.

Czy mój mąż je mięso?

Wiem, że to pytanie pewnie padnie, bo spotykam się z nim na co dzień :) Tak, mój mąż je mięso, pod wpływem filmów które ze mną oglądał zrezygnował z kurczaków i mięsa z masowej hodowli.

Jednak teraz mięso rzadziej gości na naszym stole. Gdy jemy obiad jest on przeważnie wegetariański.

Czy ciężko być wegetarianką w małym mieście?

Na co dzień to bardzo proste. W większości sklepów można kupić mleko roślinne, kiełbaski sojowe czy tofu. Największym 'problemem' są wyjścia. Wtedy zazwyczaj jestem skazana na jedzenie sałatki lub pizzy. Nie jest to dla mnie problem, ale gdy wychodzę z mężem na kolację z jakiejś ważnej dla nas okazji chciałabym czasem zjeść coś bardziej wykwintnego.

Dodatkowo za chwilę sylwester. Jak co roku wybieramy się z mężem na bal. Niestety w salach weselnych menu nie jest wegetariańskie, nie mamy nawet możliwości wyboru takiego lokalu. Cóż trzeba będzie zjeść w domu. Przynajmniej sukienka cały wieczór będzie dobrze na mnie leżała :)

Jak się czuję po roku?

Czuję się świetnie, nawet nie myślę o tym aby wrócić to poprzedniego sposobu odżywiania. Cyklicznie robię badania krwi, wyniki są bardzo dobre. Dodatkowo zauważyłam, że mam o wiele mocniejsze paznokcie, ładniejszą cerę i więcej włosów na głowie :)

Co dało mi przejście na wegetarianizm?

Oprócz świetnego samopoczucia i większej energii do życia, to nowe doznania smakowe. Poznałam mnóstwo nowych smaków, przypraw i potraw. Częściej i chętniej próbuję nowych rzeczy.

Czy schudłam po zmianie sposobu żywienia?

To pewnie będzie duże zaskoczenie, ale nie :/ Zaczęłam jeść więcej makaronu, chleba i dopiero zmiana pewnych nawyków, o których pisałam tutaj pomogła mi zrzucić zbędne kilogramy. Na pewno łatwiej jest ograniczyć się na takich imprezach jak grille czy ogniska. W końcu grillowane warzywa mają dużo mniej kalorii niż tłusta karkówka. 

Bardzo wszystkim polecam spróbować czegoś nowego. Przez tydzień nie jedz mięsa ani ryb, zobacz jak się czujesz, zobacz jakie to proste. Jestem pewna, że ten tydzień będzie trwał dłużej niż siedem dni :)


poniedziałek, 9 listopada 2015

Plany zakupowe na najbliższe miesiące

Nie wiem dlaczego tak jest, ale zawsze w okresie jesienno-zimowym kupuję najwięcej. Może te zakupy świąteczne mnie tak nastrajają, choć tak na prawdę każdy z tych zakupów jest planowany od dawna.

Poniższa lista jest ze mną dość długo, ale teraz planuję zrealizować wszystkie jej punkty. Już kilka lat temu wprowadziłam w swoim notatniku dział 'wish list', który pomaga mi robić bardziej przemyślane zakupy. Kiedyś impulsywnie kupowałam nowe rzeczy, to przecież takie łatwe w dobie zakupów internetowych. Klik i rzecz jest nasza. Dochodziło do tego, że dzwonił kurier, że dostarczy dzisiaj paczkę, a ja nie byłam w stanie przypomnieć sobie co zamawiałam :/ Ta lawina zakupów doprowadziła do konieczności zmiany sposobu mojego myślenia o czym pisałam tutaj. Teraz gdy coś mi się spodoba, lub czegoś potrzebuję zapisuję to na liście, po jakimś czasie weryfikuję ją, gdy stwierdzam, że nadal potrzebuję danej rzeczy, a nie że był to tylko chwilowy impuls - wtedy robię zakupy.

1. Pędzle do makijażu

Posiadam świetny zestaw pędzli do makijażu oczu z firmy Bdellium Tools (klik) i jestem bardzo zadowolona, jednak moje pędzle do pudru i różu pozostawiają wiele do życzenia. Postanowiłam je zmienić. Po przeczytaniu wielu opinii zdecydowałam się na pędzle Hakuro. Oprócz tych opisanych wyżej skusiłam się również na pędzel do podkładu nr H50s. Do tej pory zawsze nakładałam podkład palcami, jestem z tego bardzo zadowolona ale chciałabym spróbować innego rozwiązania. Nie wiem czy wystarczy mi czasu na wykonywanie makijażu w ten sposób codziennie, bo jest to bardziej czasochłonna metoda, ale na pewno szukam alternatywy na makijaż na większe wyjścia. Zobaczymy co z tego wyjdzie :)





2. Krem pod oczy

Niestety nie ma się co łudzić, już za kilka miesięcy skończę 25 lat. Czas zacząć używać kremu pod oczy. O tym Resibo (klik) przeczytałam tyle dobrego, że i ja muszę go wypróbować.
Warto zaznaczyć, że krem ten jest kosmetykiem nietestowanym na zwierzętach i aż w 96,9% składa się z naturalnych składników.


3. Muszkieterki

Kolejną pozycją na mojej liście są kozaki 'muszkieterki'. Najbardziej podobają mi się czarne zamszowe na obcasie.


4. Sukienka z długim rękawem

Ostatnią pozycję na mojej liście zajmuje sukienka z długim rękawem, ewentualnie takim o długości za 3/4. Potrzebuję czegoś co będę mogła nosić do pracy w dni kiedy wstaję rano i nie mam pomysłu co na siebie włożyć :) Niestety nie mogę znaleźć modelu, który by mi odpowiadał.

Ciekawa jestem co Wy planujecie kupić w najbliższym czasie i przede wszystkim czy tworzycie sobie takie listy życzeń? 
Ja mam jeszcze listę z książkami, które chciałabym przeczytać, ma ona już chyba kilkadziesiąt pozycji, ale najpierw muszę przeczytać zaległe pozycje, które czekają na swoją kolej przy łóżku. Niestety na to cały czas czasu za mało :/




środa, 4 listopada 2015

Odkrycie kosmetyczne ostatniego miesiąca

Piszę tego posta przede wszystkim dla takich jak ja, kobiet które mają problem z zapachem lawendy:) Ja go wprost nie znoszę. Jest mdły i mnie dusi. Z tego powodu unikam kontaktu z tym składnikiem w kosmetykach, świecach itp. Już od dawna widziałam w internecie markę Biolaven i jej naturalne kosmetyki, kusiły mnie bardzo, ale ta nieszczęsna lawenda...

W październiku urodziny miała moja dobra koleżanka, która tak jak ja, stara się stosować naturalną pielęgnacje. Nigdy nie słyszałam, aby miała problem z lawendą taki jak mój, więc postanowiłam sprezentować jej zestaw kosmetyków. Gdy doszły do mojego domu, otworzyłam opakowanie i przepadłam... Połączenie zapachu lawendy i winogrona jest tak piękny, że używanie tych kosmetyków to czysta przyjemność. Zamówiłam żel do mycia twarzy, płyn micelarny i krem na noc.
Poważnie zastanawiałam się też nad kremem na dzień, ale stwierdziłam, że moja skóra nie potrzebuje dodatkowego nawilżenia po nocy. Próbowałam już wielu kremów, ostatnio używałam 'Lekkiego kremu brzozowego' z Sylveco i pomimo że wchłaniał się błyskawicznie to i tak dużo szybciej przetłuszczała mi się skóra pod makijażem, a sam makijaż był mniej trwały. 


Oprócz wspaniałego zapachu, kosmetyki bardzo dobrze działają. Żel do mycia twarzy jest delikatny, ale radzi sobie dość dobrze z moim makijażem. Krem na noc ma idealną konsystencję, jest lekki, ale jednocześnie treściwy na tyle aby dobrze nawilżać skórę. Ja mam cerę mieszaną, z tendencją do przetłuszczana w strefie T i dla mnie jest wręcz idealny. Kosmetyki nie są drogie, mają bardzo przystępne ceny (od ok.16 do 30 złotych) jak na kosmetyki naturalne. Jestem pewna, że kupię je jeszcze nie raz i chyba wyprą z mojej kosmetyczki kosmetyki Zaji, które tak bardzo lubię.

Kusi mnie jeszcze balsam do ciała, ale cały czas się waham, bo na sezon jesienno-zimowy wolałabym coś o cieplejszym zapachu. Mam ogromną ochotę na Masło otulające od Pat&Rub. Muszę się szybko zdecydować, bo po wczorajszych porządkach w łazience okazało się, że mam jeden balsam o orzeźwiającym pomarańczowym zapachu i konsystencji tak lekkiej, że jest to moim zadaniem kosmetyk typowo letni.

Może Wy macie jakieś ulubione balsamy do ciała godne polecenia? Chętnie wypróbuję coś nowego:) Korzystałyście z kosmetyków Biolaven? Jakie są Wasze odczucia?

sobota, 31 października 2015

P jak Październik

Szybko minął ten październik. Zaczęła się szkoła, więc dwa weekendy spędziłam na zajęciach, pies nam zachorował i przez to wszystko mniej było mnie tutaj. Ani nie gotowałam za wiele, ani nie spędzałam miło czasu, nic. Nawet zdjęć nie robiłam prawie wcale. Taki ten październik. Na szczęście już minął. Zaraz po Wszystkich Świętych planuję zacząć kupować prezenty świąteczne więc będzie przyjemniej. Będą ciasteczka, gorąca herbata z miodem i imbirem i celebrowanie najlepszego czasu w roku.

Ale zanim to wszystko zapraszam do obejrzenia kilku niepublikowanych dotąd zdjęć, które oddają to co się u mnie działo przez ostatni miesiąc.


Na początku miesiąca trochę biegałam. Temperatura była idealna, biegało mi się świetnie, teraz jest już za zimno, za ciemno i w ogóle nie chcę mi się. Został mi tylko fitness, zastanawiam się czy nie zapisać się na siłownię. Muszę coś zrobić, bo ostatnio zmuszam się do ćwiczeń.


"Na tapczanie leży leń, nic nie robi cały dzień." :)


Jesienne paznokcie - bordo w macie. Jestem nimi zachwycona, wyglądają bardzo elegancko i pasują do większości jesiennych ubrań.


W końcu i ja spróbowałam wegańskich klopsików z Ikei. Są przepyszne, następnym razem na pewno kupię zapas mrożonych do domu.


Dalej w temacie jedzenia, to co jadłam najczęściej w październiku. Moje nowe odkrycie - sałatka z pomarańczą, grapefruitem, orzechami włoskimi i mozzarellą. Przepyszna.

poniedziałek, 26 października 2015

Minimalizm w moim domu



Jakieś 1,5 może 2 lata temu zainteresowałam się trochę tematem minimalizmu. Bardzo żałuję, że tak późno bo przez mój zakupoholizm trochę tych rzeczy się nazbierało. Gdy po studiach wróciłam w rodzinne strony i miałam zamieszkać w nowo wyremontowanym, pierwszym, własnym mieszkaniu zrobiłam mały remanent w rzeczach, które chcę do niego zabrać. Część rzeczy pod tytułem wyposażenie domu została uporządkowana, choć teraz po ponad dwóch latach pewnie przydałoby się zrobić to ponownie, bo trochę tych ładnych szklaneczek i talerzyków na ciasto przybyło. Jednak w tym temacie jakoś sobie daję radę, kuchnia jest mała, a przecież nie kupię nowych kieliszków i nie schowam ich w szafie tylko dlatego, że na półce już się nie zmieszczą. To jest chyba jedyny plus mojego małego mieszkania, gdzieś zawsze z tyłu głowy myślę sobie - gdzie ja to postawię.

Jednak sprawa nie jest taka prosta gdy chodzi o ubrania i kosmetyki. Przez to, że na studiach pracowałam dorywczo w sklepie odzieżowym i tak naprawdę w nim zostawiałam prawie całą swoją pensję kupując za nią ubrania, przywiozłam ich cały samochód. Do tego coraz to nowe kosmetyki, które chciałam przetestować po obejrzeniu filmów kosmetycznych na you tube, po boxy z kosmetykami przychodzące co miesiąc prosto do domu z zawartością nie do końca odpowiadającą moim potrzebom. I tak miesiąc po miesiącu, zakupy za zakupami nazbierało się tego tyle, że aż ciężko było się mi w tym odnaleźć.

Po przeczytaniu kilku mądrych książek, obejrzeniu kilku ciekawych filmików postanowiłam: ROBIĘ PORZĄDKI! Jednak daleko mi do zagorzałych minimalistów, którzy ustalają sobie np limit 100 rzeczy, które posiadają i każdą z nich dokładnie liczą. Ja postanowiłam, że chcę aby w moim domu znajdowały się tylko te rzeczy których używam. Nie chcę mieć już 5 balsamów do ciała, przeterminowanych cieni i niezliczonej ilości bluzek do chodzenia po domu. Chcę porządku i niezagraconej przestrzeni.

Postanowiłam, że staram się nie wyrzucać. Jeśli coś mogę wykorzystać to staram się to zrobić i wyrzucić puste opakowanie, oddaję ubrania. Robię tak, już od jakiegoś czasu i ubywa tych rzeczy, czuję że przestrzeń się oczyszcza. Mam mniej sprzątania, mniej zastanawiania się nad tym gdzie upchnąć kolejny zbędny przedmiot, jak dostać się do rzeczy, która jest przysypana stosem innych. Przede wszystkim nie zapominam już o tym co mam, wiem co posiadam i czego potrzebuję, Nigdy nie byłam 'chomikiem' chowającym wszystko na gorsze czasy. Jakoś udało mi się przed tym uchronić pomimo, iż moja mama jest taką osobą. Nie nauczyłam się tego od niej. Lecz uwielbiam (powinnam napisać uwielbiałam, ale to jeszcze nie ten moment) kupować i siłą rzeczy przedmioty w przerażających mnie ilościach się pojawiły.

W tej oczyszczonej przestrzeni przyszedł czas na zmiany, na nowe dekoracje i pięknie poukładane przedmioty. Już niedługo pokażę te przemiany. Może nie są duże ale sprawiają, że jeszcze bardziej chce mi się dbać o moje mieszkanie. Czasem przecież potrzebne są zmiany :)

poniedziałek, 19 października 2015

Ulubione miejsca w sieci - kanały na you tube

Oj dużo częściej oglądałam kiedyś filmiki na you tube, może dlatego, że czasu miałam więcej. Nie wiem. W zasadzie nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek miała nadmiar czasu. Jednak z kanałami na you tube jest jak ze wszystkim, czas weryfikuje to co oglądamy i jak spędzamy wolny czas. Niektóre kanały, albo raczej treści na nich przekazywane przestały być dla mnie interesujące. Ważna jest też dla mnie również długość filmów, gdyż najczęściej nie mam 30-40 minut na oglądanie filmiku, szczególnie dlatego, że lubię oglądać je podczas jedzenia (tak, wiem że to strasznie niezdrowo, ale cóż :)), lub przed snem, gdy już leże w łóżku. Poniżej 3 kanały, które oglądam od dawna i które bardzo serdecznie polecam, o tym dlaczego poczytacie poniżej.

1. nissiax83

Numer 1 nie tylko na tej liście, ale również jeśli chodzi o ilość oglądanych przeze mnie filmów. Oglądam absolutnie wszystko co wstawia Agnieszka. Filmy poruszają przede wszystkim tematy kosmetyczno - urodowe, ale znajdą się tam również przepisy, vlogi z przemyśleniami autorki, czy ciekawe miejsca Nowego Jorku.

Nissiax jest z wykształcenia kosmetologiem, jest na diecie roślinnej, ćwiczy jogę i biega. Jest prześliczną i przemiłą osobą, każdy film ogląda się z ogromną przyjemnością.

Wielkim plusem są dla mnie 'ulubieńcy' - filmiki z ulubionymi kosmetykami z danego miesiąca. Chociaż tego typu filmy nagrywane są na wielu kanałach to jeszcze nigdzie nie widziałam tak rzetelnych opisów i przedstawiania kosmetyków, które naprawdę się sprawdzają a nie wszystkiego co przewinęło się przez cały miesiąc. Dodatkowo Nissiax stawia na naturalną pielęgnację i polskie marki, ja sama staram się zmieniać kosmetyki na bardziej naturalne, dlatego jest to świetne źródło wiedzy o nowych, ciekawych kosmetykach.



2. Magda Pegowska

Trafiłam kiedyś na jej kanał gdy szukałam informacji o mleku. Dzisiaj czerpię z niego wiedzę na temat zdrowego odżywiania, Magda umieszcza tam przepisy na fit dania i informacje na temat poszczególnych produktów. Dodatkowo niedawno Magda została mamą małej Ariany i teraz opowiada jak wraca do formy.


Poza tymi dwoma kanałami oglądam również florenceBeauty i MayaTheBee. Pierwsza przepiękna youtuberka porusza tematy kosmetyków i stylizacji, druga veganka i minimalistka mówi przede wszystkim na te dwa tematy. Bardzo lubię je obie, jednak nie skradły mojego serca tak jak Magda i Nissiax, dlatego nie opisuję ich kanałów, niemniej również polecam sprawdzić. Może przypadną Wam do gustu. 

Gdy muszę zrobić makijaż na jakieś wyjście zawsze korzystam z tutoriali Zmalowanej. Jest niezwykle uzdolnioną wizażystką, jednak styl filmików, w których opowiada o kosmetykach nie do końca mi odpowiada. Filmy są za długie, a ilość polecanych kosmetyków sprawia, że ciężko wybrać perełki, które warto kupić.

A jakie są Wasze ulubione kanały na you tube? Może pomożecie znaleźć mi coś nowego :)

czwartek, 8 października 2015

Rozgrzewająca zupa z dyni na jesienny obiad

Dużo u mnie gotowania ostatnio. Ale jak tu nie gotować gdy akurat teraz jest sezon na tyle wspaniałych produktów. Trzeba z nich korzystać jak długo się da, choć ja zamierzam zachować jesień na dłużej i przygotować pure z dyni w słoikach na zimę. Myślę, że idealnie sprawdzi się wtedy do wilgotnych ciast z rozgrzewającym cynamonem. Już nie mogę się doczekać na weekend. Ranek w cieplutkim szlafroku, zaparzone ziółka i pyszne ciasto dyniowe. Ach rozmarzyłam się trochę :) 

Ale nie ma co czekać do weekendu z przygotowaniem pysznej zupy dyniowej. W drodze z pracy wstąp na targ, kup najładniejszą dynię jaką znajdziesz, jestem pewna, że resztę składników na pewno masz w domu. Ugotowanie takiej zupy to tylko chwila, a jestem pewna, że twoja rodzina na pewno doceni smak pysznej, kremowej zupy gdy wróci wygłodniała z pracy lub szkoły.





Składniki:

pół małej dyni
dwie duże marchewki
mała cebula
3 ząbki czosnku
oliwa do smażenia
sól, pieprz
mieszanka curry

W garnku rozgrzej oliwę, gdy się rozgrzeje podsmaż czosnek i pokrojoną w ćwiartki cebulę, gdy zaczną robić się brązowe dodaj pokrojoną na większe kawałki dynię i marchewkę. Podsmaż jeszcze chwilę, następnie zalej 1 litrem wody, gotuj aż warzywa zmiękną, Zblenduj i dopraw do smaku, dużą ilością pasty curry.

Niestety tego dnia gdy gotowałam zupę, zużyłam wszystkie pestki słonecznika do pieczenia chleba. Ale jeśli masz je w domu, będą tu świetnie pasowały, posyp nimi zupę przed podaniem.


środa, 7 października 2015

Jak bez diety schudłam 7 kg!

Ale jak to bez diety? No tak, udało się bez, a także bez drastycznej zmiany sposobu żywienia. Wprowadziłam tylko kilka drobnych zmian na co dzień, na tyle drobnych, że ciężko je zauważyć :)

A więc od początku. Od kilku lat zdrowo się odżywiam, unikam alkoholu i słodyczy, ale jednocześnie nie rezygnuję z nich całkowicie. Jem mało pieczywa, dużo warzyw i nieprzetworzonej żywności. Jem i jadłam, a mimo to tyłam. Odkąd po ukończeniu studiów, wróciłam w moje rodzinne strony i zamieszkałam z moim ówczesnym narzeczonym zaczęłam tyć. Zmiany wagi były nieznaczne, co jakiś czas przybywał kilogram. Powolutku waga rosła. Działo się to na tyle wolno, że ubrania były trochę ciaśniejsze ale nadal dobre, w lustrze też wydawałam się sobie taka sama. W sumie przez 1,5 roku nazbierało się 5 kg, a to już ilość znacząca. Wtedy największym błędem było to, że nie zauważałam zmian w wyglądzie, więc się nie ważyłam. Teraz wiem, że gdybym ważyła się regularnie to zareagowałabym wcześniej i zamiast 5 kilogramów, do zrzucenia byłoby 2 lub 3. Więcej tego błędu nie popełnię.

Przede wszystkim zaczęłam ćwiczyć. Ale zmiana jedzenia ma tu też ogromne znaczenie. W końcu dieta to ponad 60% sukcesu, dodatkowo zmiana przyzwyczajeń wpłynęła na to, że nie tyje gdy ćwiczę trochę mniej, bo brakuje czasu lub motywacji. Tak więc poniżej kilka prostych rad, które warto wcielić w życie, gdy chce się zgubić kilka nadprogramowych kilogramów:

1. Owoce w pierwszej połowie dnia.
Do tej pory zdarzało mi się jeść owoce na kolacje, wydawało mi się, że to dobry sposób na lekką kolację. Teraz wiem, że owoce oprócz witamin zawierają również cukry proste, które mają dodać nam energii, a wieczorem nie mamy kiedy jej spożytkować. Od tej pory jem owoce jako dodatek do śniadania i zawsze na drugie śniadanie w pracy.

2. Zdrowe tłuszcze.
Tłuszcze pochodzące z orzechów, pestek i oliwy są bardzo ważne, jednak należy jeść je z umiarem. Gdy polewam sałatkę sosem na bazie oliwy z oliwek staram się zrezygnować z dodawania do niej pestek i nasion, nie dodaje ich również w nadmiarze do innych dań. Orzechy? Są pyszne i równocześnie zdrowe, pod warunkiem, że nie są solone, i że zjemy ich tylko małą garstkę.
Zdrowe tłuszcze możemy również dostarczać jedząc awokado. Poniżej kanapki z pastą z awokado.

Składniki:
2 jajka
pół awokado
pół małego ogórka
1/3 czerwonej papryki
świeży koperek
sól i pieprz

Wszystkie składniki posiekać na małą kostkę, wymieszać, doprawić solą i pieprzem.



3. Sery.
Sery to bomba kaloryczna. Pyszna, ale jednak bomba. Gdy zostałam wegetarianką zaczęłam jeść ich więcej. O ile zawsze ograniczałam żółty ser, tak zjedzenie całej kulki mozzarelli czy pół opakowania fety w sałatce nie było dla mnie problemem. Teraz staram się jeść sery głównie w weekend, do pracy robię sałatki z samych warzyw, a gdy już dodaję do nich np fetę to jest to 1/5 kostki, a nie połowa.

4. Makaron.
Niegdyś podstawa moich obiadów. Jadłam tylko makaron pełnoziarnisty, ale nadal były to zbyt duże porcje. Zamieniłam makaron na kaszę. Jem je bardzo często, Na obiad jest to ok 1/3 lub 1/2 torebki w zależności od tego jakie dodatki dodaję do kaszy. Jem również więcej obiadów składających się z samych warzyw. Często moje ulubione zupy kremy.

W skrócie jedzenie większej ilości warzyw na rzecz innych produktów jest w moim przypadku drogą do sukcesu. Myślę, że tych kilka zmian wywarło nie tylko wpływ na moją wagę i wygląd, ale przede wszystkim na moje zdrowie. Wszystkim polecam przyjrzeć się trochę bardziej swojemu żywieniu. Nie zawsze to co zdrowe, jest niskokaloryczne, a myślę że wiele osób nadal tak uważa.

Życzę wytrwałości w wprowadzaniu małych zmian na co dzień. Mam nadzieję, że ten tekst kogoś do tego zmotywuje :)


wtorek, 6 października 2015

Najlepsze muffinki marchewkowe

Moja mama miała kiedyś w kuchni taką szufladę, w której trzymała wszystkie swoje przepisy. Niektóre pięknie przepisane przeze mnie lub siostrę do nowego zeszytu, z dorysowanym kwiatkiem dla mamy, inne na skrawku papieru lub kopercie, która została po kolejnym rachunku za prąd. Robiąc porządki w szufladzie mamy, znalazłam tam kiedyś przepis na ciasto marchewkowe. Był na tyle łatwy, że ja, osoba bez talentu do pieczenia mogłam go bez problemu wykonać samodzielnie. Wyszło pyszne, mocno wilgotne i aromatyczne. Idealne na jesień i zimę, gdy dużo bardziej lubimy ciepłe korzenne zapachy.

Kilka lat później, na studiach piekłam już nie ciasto, a marchewkowe muffiny. Przepis świetnie się do tego nadaje. A są one wygodne do tego, by spakować je na drugie śniadanie do pracy, czy szkoły. Dodatkowo odkryłam, że bardzo długo zachowują świeżość, ale można je też zamrozić, co dla osoby, która nie posiada dużej rodziny, która pożarłaby je wszystkie po wyjęciu z piekarnika jest bardzo ważne.

Dziś przyszedł czas na kolejną innowację. Wynikającą z poszanowania produktów i  bycia gospodynią własnego domu. Już nie trę marchewki na tartce, do babeczek używam pulpy marchewkowej pozostałej po sokowaniu. Zawsze szkoda mi wyrzucać te wszystkie resztki. Mam wrażenie, że marnuję produkty, a nie znam nikogo, kto chciałby przyjąć to np. dla zwierząt. Stąd pomysł na takie wykorzystanie 'resztek'. Nadają się idealnie, a i nie trzeba używać tartki, a tego nienawidzę :)



Składniki:

3 jajka
1 szklanka cukru
2 szklanki mąki
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody
3 łyżki kakao
2 łyżki dżemu (z dowolnych owoców)
0,5 szklanki oleju
2 szklanki startej marchewki
1 łyżka przyprawy do piernika (lub mniej, w zależności od upodobań)
 skórki pomarańczowej
garść orzechów włoskich

Mikserem ucieramy jajka z cukrem, do momentu, aż masa zrobi się jasna i puszysta, następnie dodajemy suche składniki, olej i dżem, krótko miksujemy. Na koniec dorzucamy marchewkę, skórkę i orzechy, krótko mieszamy, napełniamy foremki i pieczemy w 180 stopniach przez ok 20 minut lub do 'suchego patyczka'.

piątek, 2 października 2015

Fit obiad - Warzywne curry

Zainspirowałam się jednym z profili na Instagramie i ugotowałam dzisiaj na obiad nieprawdopodobnie pyszne i dietetyczne danie. Czas przygotowania to tak naprawdę czas gotowania ryżu. To jeden z tych przepisów, dzięki którym nie spędzając zbyt wiele czasu w kuchni ugotujemy świetny obiad, który można podać zarówno w gronie rodzinnym jak i na imprezie. Jestem pewna, że będzie smakowało wszystkim, nawet zagorzałym mięsożercom :)


Składniki (na 2 porcje):

1 mała cukinia
pół małej cebuli
1 czerwona papryka
1 mała marchewka
5 pieczarek
pół szklanki mrożonego groszku
100 g brązowego ryżu
200 ml mleka kokosowego light
olej kokosowy do smażenia
sól, kurkuma, mieszanka curry
opcjonalnie natka pietruszki lub kolendry

Ryż gotujemy w osolonej wodzie. W między czasie, za pomocą obieraczki do warzyw robimy marchewkowe wstążki. Pozostałe warzywa kroimy na duże kawałki. Na odrobinie oleju kokosowego smażymy warzywa (oprócz marchewki) przez 4 minuty, po tym czasie dodajemy marchewkę i zalewamy mlekiem. Następnie dodajemy 2 łyżeczki mieszanki curry, 1 łyżeczkę kurkumy i sól do smaku. Gotujemy do momentu częściowego odparowania sosu. Podajemy z ryżem, posypane świeżą natką.


czwartek, 1 października 2015

W jak Wrzesień

Wrzesień minął mi jak jeden dzień. Nagromadziło się tyle spraw, zarówno zawodowych jak i prywatnych, że nawet nie wiem kiedy przyszedł październik. Pomimo tego to był bardzo miły miesiąc. Dzisiaj 1 października i mnóstwo nowych planów i obowiązków przede mną. To ostatni semestr moich studiów podyplomowych, więc nawet w weekend nie będzie kiedy się zrelaksować. 

Poniżej kilka nigdzie niepublikowanych zdjęć, które mam wrażenie przedstawiają kwintesencję mojego zakończenia lata :) Zapraszam.


Gruszki i śliwki z sadu babci. Chociaż wolę czerwiec, truskawki i jagody, to w pracy we wrześniu objadałam się przede wszystkim jesiennymi owocami.


Jak pisałam na początku miesiąca, jesień to u mnie czas wzmożonego gotowania. Ilość gruszek od babci przytłoczyła mnie do tego stopnia, że postanowiłam zrobić pierwsze w życiu przetwory na zimę. Padło na grusztardę z tego przepisu. Do tego oczywiście domowy chleb pełen ziaren.


Nowe paznokcie. Uwielbiam ten moment 2 razy w miesiącu gdy wychodzę z nowym kolorem od kosmetyczki, ale nienawidzę samego wyboru. Jestem strasznie niezdecydowaną osobą, a odcieni jest tysiące. W ogóle to strasznie chwalę sobie hybrydy, to dwa tygodnie bez malowania, pewność że manicure jest nienaganny i śliczny połysk, zamiast odbitego wzorka z pościeli, który miałam po malowaniu paznokci wieczorem.


Moja kochana sunia, która wszędzie z nami podróżuje. Jej miejsce jest na przednim siedzeniu i trzeba stoczyć niemal walkę, żeby ustąpiła miejsca.


Krótki wyjazd do Kazimierza i baterie naładowane na kolejne jesienne miesiące.


niedziela, 27 września 2015

3 pomysły na zdrowe śniadanie

Śniadanie to najważniejszy posiłek w ciągu dnia! Nie, to nie jest pusty frazes, który wszyscy nam powtarzają. Ja zawsze jadłam śniadanie i powiem szczerze nie rozumiem ludzi, którzy tego nie robią. Takim przykładem jest mój mąż, który o jedzeniu przypomina sobie zazwyczaj o 13, ja nadzwyczajnej umarłabym z głodu. Poza oczywistą kwestią zaspokajania głodu, poranne jedzenie to też dla mnie swego rodzaju relaks. Bardzo często siadam do stołu jeszcze w cieplutkim szlafroku, włączam wiadomości, przeglądam facebooka. Cieszę się tą chwilą dla siebie, szczególnie w weekend, gdy jest ona nieco dłuższa.

Kiedyś jadłam przede wszystkim śniadania na słono i  chociaż w sobotę gdy mam więcej czasu nadal jem jajka, to odkąd przeszłam na wegetarianizm lubię słodkie śniadania. W dodatku prawie całe życie jestem na diecie, a rano potrzeba nam tyle energii aby rozpocząć dzień, że nie mam wyrzutów sumienia gdy jem owoce czy miód.

Poniżej trzy przykłady moich śniadań, każde z nich jest przepyszne i bardzo zdrowe.

1. Kanapki z twarogiem





Podobno ludzie dzielą się na tych którzy są za omletami i tych którzy wolą owsiankę. Ja jestem z tych wybierających kanapki :) Bardzo lubię chleb, ale staram się jeść go tylko rano. W 90% przypadków jest to chleb żytni lub orkiszowy, który piekę sama. Dodaję do niego to na co aktualnie mam ochotę, ale zawsze są w nim duże ilości siemienia lnianego i otrębów. Jeśli będzie ktoś zainteresowany to wstawię tu przepis, a tymczasem polecam pyszne kanapki z chudym twarogiem i miodem lub szczypiorkiem :)



2. Omlet z owocami



Składniki:
1 duże jajko
odrobina mleka lub wody
1 łyżka otrębów żytnich
1 łyżka mąki z amarantusa (otrzymuję ją przez zmielenie w młynku amarantusa ekspandowanego)
2 łyżki jogurtu naturalnego
ulubione owoce sezonowe (ewentualnie konfitura)

Roztrzepujemy jajko z mlekiem, dodajemy suche składniki i wszystko mieszamy. Smażymy z obu stron na małej ilości oleju kokosowego, lub na spray'u bez kalorii. Smarujemy jogurtem, układamy owoce i gotowe :)

3. Owsianka


Idealna propozycja na nadchodzące miesiące. Nie ma nic lepszego niż rozgrzanie swojego organizmu w zimne dni pyszną owsianką. Moja ulubiona, to ta gotowana na mleku kokosowo-ryżowym, do tego ulubione owoce. Pyszne i zdrowe rozpoczęcie dnia.

Propozycji pysznych śniadań jest jeszcze więcej, w następnym wpisie opiszę moje ulubione słone śniadania dla tych, którzy dla słodkościami nie przepadają. 

A Ty co jutro przygotujesz na swoje śniadanie? 

środa, 23 września 2015

Jak się zorganizować?!

Jak wiadomo wymagania w stosunku do kobiet XXI wieku są ogromne. Kiedyś głównym zadaniem kobiety było dbanie o dom i dzieci. Dzisiaj trzeba być super zadbaną, mieć nienaganną figurę, zadbane dzieci, na zakupy spożywcze chodzić w szpilkach i małej czarnej, spełniać się zawodowo pracując i posiadać czysty dom gdzie pachnie kruszonką z ciepłego jeszcze ciasta i nikt w nim nie znajdzie góry prania do prasowania. Jak? No pytam jak to jest możliwe? Ja staram się jak mogę, a nie mam jeszcze dzieci. Co będzie gdy się pojawią?

Dzisiaj staram się jakoś to wszystko ogarnąć. Wczoraj po południu siedziałam u kosmetyczki robiąc nowe paznokcie, ale za to o 22 piekłam domowy chleb orkiszowy. Czy tak robi nowoczesna kobieta, która ma aspiracje do bycia 'Perfekcyjną Panią domu'? Dużo tych pytań stawiamy sobie każdego dnia. Z czego zrezygnować gdy doba się kończy, a wszystko jest równie ważne. Albo przynajmniej nam się wydaje, że jest ważne.


Dla mnie wrzesień tego roku to szczególne wyzwanie. Przez zaniedbania we wcześniejszych miesiącach nagromadziło się mnóstwo spraw do załatwienia na już. Doba się nie rozciąga, co więcej dni stają się coraz krótsze a trzeba iść do lekarza, banku, zrobić zakupy i jeszcze poćwiczyć byłoby dobrze. Czy też macie tak, że patrzycie na innych ludzi i myślicie sobie 'Jak ona to robi? Kiedy znajduje na to wszystko czas?'. Ja często się nad tym zastanawiam, ale po chwili myślę, że ludzie patrząc na mnie pewnie zadają sobie takie samo pytanie.

Niestety jeszcze nie radzę sobie z organizacją idealnie. Cały czas nad tym pracuję. Na szczęście ktoś kiedyś wymyślił kalendarz. Ja organizuję się w dwóch kalendarzach. Dlaczego? Pracuję na etacie, więc w pracy korzystam z jednego kalendarza. Nie chcę zapisywać notatkami ze służbowych spotkań, oraz listą rzeczy do zrobienia swojego prywatnego notesu, to po pierwsze, po drugie w pracy potrzebuję dużego formatu, który jest za ciężki by nosić go przy sobie, a mój mały kalendarzyk mieści się do każdej torebki. W tym roku po raz 4 kupiłam kalendarz ze ZWIERCIADŁA. Jest śliczny, ma praktyczną gumkę, zestawienie całego miesiąca na jednej kartce, które pomaga gdy muszę umówić się na spotkanie, bo od razu widzę przekrój całego miesiąca, do tego jest niedrogi. Bardzo ciężko znaleźć ładny kalendarz w tak niskiej cenie. Wiem, że wielu z Was przeszkadzają reklamy w kalendarzach z gazet. Mój kalendarz ma tylko kilka zdjęć biżuterii, które bardziej go upiększają niż przeszkadzają. Z dwóch opcji kolorystycznych zdecydowałam się na tą z niebieskim ornamentem, jest według mnie zdecydowanie ładniejszy.


Bardzo lubię ten czas gdy mogę otworzyć nowy kalendarz, to taki nowy rozdział, nowe strony na których mogę starać się pisać trochę staranniej. Nowy początek. Ale niezależnie od tego czy mamy nowy czy stary notatnik ważne jest zapisywanie wszystkiego, co mamy do zrobienia, planowanie czasu by wykorzystać go jak najlepiej. Robię to, ponieważ zapominam o tym co miałam zrobić, oraz z wielką przyjemnością odhaczam kolejno wykonane zadania. To bardzo motywuje.

Zachęcam do tego z całego serca, wtedy to symboliczne ciasto może będzie upieczone o godzinie, o której już nie powinnyśmy go próbować, ale zawsze możemy je zjeść na śniadanie :)

poniedziałek, 21 września 2015

Ulubione miejsca w sieci - blogi

Dzisiaj rano, gdy wchodziłam po kolei na wszystkie moje ulubione blogi, by sprawdzić co się dzieje po weekendzie wpadłam na pomysł, aby się tą listą podzielić. W sieci jest dziesiątki świetnych miejsc, aż żal, że brakuje czasu aby tam zajrzeć. Chciałabym, aby kiedyś też to moje miejsce było dla kogoś na tyle wartościowe, aby poświęcić chwilę i poczytać co mam do powiedzenia.

To jest lista blogów które odwiedzam regularnie. Wiadomo, że co jakiś czas ta lista się modyfikuje, bo znajduję coś nowego, lub coś wychodzi z obrębu moich zainteresowań. Najgorzej, gdy trafiam na nowego bloga, który działa od kilku miesięcy/lat i chciałabym przeczytać wszystko, aż nie wiadomo od czego zacząć. Wtedy na chwilę jestem wyjęta z sieci na rzecz tylko jednego miejsca.



Przepiękny blog ze słodkimi przepisami, na który boję się zaglądać bo od razu mam ochotę na coś słodkiego. Posiadam również książkę blogerki, oraz ostatnio zamówiłam dwie kolejne. Serdecznie polecam, jeśli szukacie inspiracji na przygotowanie czegoś słodkiego. Jednocześnie ostrzegam, bo słodkości i pieczenie uzależniają :)

Zbiór przeróżnych przepisów na wegańskie dania. Odkąd kupiłam książkę nawet nie odkładam jej na półkę, ale prawie codziennie zaglądam też na stronę, gdy nie wiem co zrobić na obiad.

Blog kulinarny, ale zdarzają się na nim również teksty o życiu. Autorka wspiera polskich producentów, więc można dowiedzieć się o wielu ciekawych rzeczach made in Poland. Tak naprawdę chyba nigdy nie skorzystałam z żadnego z tych przepisów, ale czytanie tekstów Liski sprawia mi ogromną przyjemność.

Jak napisała autorka bloga Alina: "zbiór inspiracji do prowadzenia kreatywnego życia" czyli organizacja czasu, D.I.Y, piękne wnętrza.

A jeśli chcecie poczytać o zwykłym życiu, skandynawskim stylu i dzieciach polecam blog Polki. Oprócz czytania można obejrzeć przepiękne przedmioty na jej jeszcze ładniejszych zdjęciach.

Moje guru jeśli chodzi o informacje o kosmetykach nietestowanych na zwierzętach. Marta bardzo skrupulatnie śledzi i opisuje ten temat.

Czytam tam bardzo dużo o tym, jak udoskonalić blog. Uczę się nowych funkcji. Ale również osoby, które bloga nie prowadzą znajdą coś dla siebie. Można poczytać o początkach biznesu, wnętrzach i stylu życia. Przepiękna szata graficzna cieszy oczy i zachęca do udoskonalania swojej przestrzeni w sieci.

Gdy tylko dopada mnie rutyna i niechęć do ćwiczeń od razu wchodzę na tego bloga. Przepiękna kobieta Hanna swoim ciałem i idealnie dobranymi stylizacjami motywuje do ćwiczeń i aktywności fizycznej. Mój ideał jeśli chodzi o kobiecą sylwetkę. Jestem pewna, że i Was zmotywuje. 

Na koniec pozytywna Ania, czytam przede wszystkim teksty z serii 'Rozwojowe czwartki', ale też wiele innych o codziennym, zwykłym tak naprawdę życiu, ale również o umiejętności cieszenia się nim. Koniecznie muszę również nabyć książkę Ani, która jest na mojej liście książek do przeczytania.

To chyba wszystkie strony, na które wchodzę regularnie i za każdym razem robię to z ogromną przyjemnością. A Wy na jakie blogi wchodzicie?  Czekam na Wasze typy, może znajdę coś nowego dla siebie :)

środa, 16 września 2015

Jak utrzymać porządek? - moje sposoby, postanowienia, rady

Czy nie masz czasem wrażenia, że gdy wychodzisz z domu ktoś robi ten cały bałagan? Bo jak to możliwe, że znowu trzeba sprzątać skoro przez cały dzień byłaś w pracy, na siłowni, poza domem? Ja często się nad tym zastanawiam. Tak naprawdę ja i mój mąż bardzo mało czasu spędzamy w domu, a ciężko utrzymać nam porządek w środku tygodnia. Przez cały tydzień robimy taki bałagan, że weekend zaczyna się od sprzątania, a że ja nienawidzę wykonywać obowiązków domowych w sobotę, bo zawsze chciałabym przeznaczać ten wolny dzień na robienie czegoś przyjemnego i fajnego, to sprzątam w piątek. Naprawdę świetny sposób na rozpoczynanie weekendu...

Teraz gdy wakacje się skończyły i zaczyna się jesień wizja częstego przebywania w domu motywuje do tego, aby to wszystko jakoś uporządkować i zaplanować. Poniżej kilka kroków które poczyniłam i kilka sposobów, które powoli zaczynają działać :)

1. Nie odkładamy niczego na później.
Naszą największą bolączką jest utrzymanie porządku w kuchni. Jest to dla mnie ważna sprawa, ponieważ kuchnia jest połączona z naszym niewielkim salonem i w niej przyjmujemy gości. Po zmywaniu nikomu nie chce się rozładować zmywarki, a brudne naczynia piętrzą się w zlewie. Gdy wstawiamy następne zmywanie zazwyczaj wszystkie się nie mieszczą. Teraz gdy ktoś ubrudzi jakieś naczynie, musi od razu włożyć je do zmywarki, a tym samym ją rozładować. Może wydaje się to oczywiste, ale u nas szwankowało. Teraz jest dużo lepiej.

2. Odkładamy rzeczy na miejsce.
Tak, tak to takie proste i oczywiste. No jednak nie zawsze, szczególnie gdy brakuje miejsca, lub przedmioty nie mają go przypisanego. U nas jest tak z kluczami. pocztą itp. Nie ma na nie miejsca w domu więc po przyjściu automatycznie lądują na stole i robi się bałagan. Aby uporządkować tą kwestię zamówiłam wieszak z dodatkowym miejscem na odkładanie ich.

3. Zrobiłam generalne porządki.
A raczej jestem w trakcie ich robienia. Wyrzucam/sprzedaję/oddaję wszystkie zbędne rzeczy. Sprzątam pomieszczenia/meble stopniowo, ale dokładnie. Rozkładam to w czasie, ponieważ wolę posprzątać raz a dobrze. Gdy mam wszystko poukładane, pokusa do rzucenia czegoś byle jak jest jakby mniejsza. Sprawdza się szczególnie w szafie :)

4. Staram się zminimalizować ilość przedmiotów, które posiadam.
Tak naprawdę jeden balsam do ciała w zupełności wystarcza. Kurzu już nie zbierają pozostałe trzy, których nie używałam.

5. Planuję.
Szczególnie prace, których nie lubię robić. Mam tak na przykład z prasowaniem. Gdy planuję sobie, że w czwartki prasuję rozprawiam się z tym na bieżąco. To lepsze niż zaległości, skutkujące wielogodzinnym staniem z żelazkiem w ręku i jeszcze większym brakiem ochoty na robienie tego.



Zdaję sobie sprawę, że to co napisałam to nic odkrywczego, ale jednak ile razy coś zawodzi? Mnie motywuje czytanie o sposobach innych. A jakie są Wasze?


wtorek, 15 września 2015

Sokowanie - sposób na codzienną dawkę witamin

W dzisiejszym świecie bardzo ciężko jest żyć zdrowo. Co z tego, że jemy codziennie warzywa, jeśli są one nawożone i pełne pestycydów. Ale w takim razie cóż robić. Przecież nie wyhodujemy wszystkiego sami, szczególnie mieszkając w mieście, w bloku. Można by zapewne poczynić jakieś próby, my nawet mieliśmy w tym roku zasiać na naszym malutkim balkonie rzodkiewkę, ale niestety przyszła jesień i jakoś tak nie wyszło. Może za rok :) Tak się zawszę łudzę, że będę miała więcej czasu, ale obowiązków każdego roku przybywa zamiast ubywać.

Tak więc dzisiaj mój szybki sposób na dostarczenie ogromnej dawki witamin, w bardzo szybki sposób. Oj przepraszam, trochę Was okłamałam. Szybko się robi, jeszcze szybciej pije, ale niestety długo i niechętnie myje sokowirówkę... Ale cóż, dla tej chwili przyjemności warto!

Poniżej dwa przepisy na moje ulubione soki:

Domowy "Kubuś"
Skład:
4 duże marchewki
2 małe jabłka
pół cytryny
mały kawałek imbiru



"Zielono mi"
Skład:
1 pomarańcza
2 małe jabłka
200 g jarmużu




Sokować możemy tak naprawdę wszystko, co tylko mamy w domu, Oczywiście najlepiej gdy w naszym soku przeważają warzywa, a owoce są tylko dodatkiem poprawiającym smak. W taki sposób możemy włączyć do naszej diety produkty które są bardzo zdrowe, ale ich nie lubimy. Ja mam tak w przypadku jarmużu. Nie lubię jego smaku, ani tego, że jest taki twardy. Wiem jednak jak wiele dobrego może dostarczyć mojemu organizmowi. Ma w sobie ogromne ilości witamin A, K, C, kwasu foliowego i  wapnia. Dzięki sokowaniu "jem" jarmuż bardzo często :)

piątek, 11 września 2015

Fit obiad - faszerowana cukinia

Przychodzę dzisiaj z propozycją pysznego, fit obiadu. Jest bardzo szybki do zrobienia i poza jednym składnikiem możemy umieścić tam wszystko na co aktualnie mamy ochotę, lub wszystko co mamy w lodówce :)

Jedynym składnikiem który jest w tym daniu niezmiennym jest cukinia. Bez niej się nie obędzie, pozostałe wypiszę w formie modyfikowalnej listy :)

1. kasza jęczmienna/ gryczana/ jaglana, ryż
2. pietruszka/ bazylia
3. pomidory/ pomidory suszone/ papryka/ kukurydza/ cebula/ czosnek/ oliwki/ pieczarki
4. sól/ pieprz/ ostra papryka/ słodka papryka

opcjonalnie: żółty ser/ feta

Przygotowanie:
Cukinię umyć, przekroić na pół i łyżeczką wydrążyć miąższ i pestki. Następnie ugotować kaszę/ ryż, na patelni podsmażyć warzywa, wymieszać z kaszą i doprawić. Napełnić cukinię, posypać startym serem. Piec w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni przez 20 minut. Gotowe :)





Teraz już brak wymówek, dzisiaj musi być na stole, zdrowy niskokaloryczny obiad :)

wtorek, 8 września 2015

Aktywność fizyczna - jak się zmotywować?



No cóż moja droga do aktywności fizycznej wcale nie była prosta. Nigdy nie lubiłam ćwiczyć i tak, byłam jednym z tych dzieci z nie do końca uzasadnionym zwolnieniem z w-f'u. Gdy dorosłam, zaczęłam interesować się zdrowym trybem życia, zrozumiałam jak ważny jest codzienny ruch. Tak, zrozumiałam, ja to wszystko wiedziałam ale na tym koniec. Dalej siedziałam na kanapie. Oczywiście,  że próbowałam, nie raz próbowałam. Ale za każdym razem kończyło się płaczem po biegu, gdy okazywało się, że 0,5 km to szczyt moich możliwości, lub pójściem na siłownię 2 razy w miesiącu. Potem oczywiście stwierdzenie, że to nie dla mnie, że nudne, szkoda pieniędzy na karnet skoro i tak go nie wykorzystuję. Tak przez kilka lat mówiłam od nowego roku, od wiosny, od poniedziałku, od jutra... Nie rozumiałam o co chodzi w endorfinach, o których czytałam na fit blogach. Ja czułam się strasznie, zmęczona, spocona i przede wszystkim znudzona.

To wszystko zmieniło się kilka miesięcy temu. Pod koniec marca koleżanka namówiła mnie żebym poszła z nią na fitness. No i tak się zaczęło, chodziłyśmy we trzy, więc nawet gdy któraś nie mogła, druga była do pary. Wiadomo, gdy już jesteś umówiona, to jakoś łatwiej wstać i wyjść z domu. Tak się zaczęło, powoli coraz bardziej to lubiłam. Podczas godzinnych ćwiczeń bardzo się męczyłam, moja kondycja na początku była bardzo słaba, ale za to odpoczywałam psychicznie. Tak psychicznie! Gdy po całym dniu siedzenia z oczami wlepionymi w monitor komputera, głową zajętą myśleniem o coraz to nowszych rozwiązaniach konstruktorskich idziesz w miejsce gdzie podczas ruchu jedyne o czym jesteś w stanie myśleć, to jaki będzie następny krok żeby się nie pomylić, lub jak bardzo nie dasz rady, to mega odpręża, oczyszcza umysł. Na zajęciach jestem w stanie się uspokoić, rozładować emocje. Wychodzę i już nie pamiętam co mnie zdenerwowało w pracy lub w domu.

To wszystko sprawiło, że chodziłam na zajęcia minimum 3 razy w tygodniu. Do tego bieganie z koleżanką, rower z mężem. Stałam się bardzo aktywna. Dodałam małe zmiany w diecie i udało mi się schudnąć 7 kilogramów. Ale co dalej? Co teraz? Jestem z małego miasta, wybór zajęć fitness nie jest duży. Po 5 miesiącach chodzenia na zajęcia, które prowadzi jedna osoba i które nie wiele się od siebie różnią zaczynam się zniechęcać. Do tego jesień, zimno, szaro. Po powrocie z pracy jedyne o czym myślisz to herbata i leżenie pod kocem z psem na kanapie. Ale tak trochę szkoda zaprzepaścić to do czego doszłam. Poza lepszym wyglądem w grę wchodzi przecież zdrowie. Po 8 godzinach spędzonych przed komputerem siada mi kręgosłup, muszę się ruszać.




Próbowałam coś zmienić. Ćwiczenie w domu z płytami to chyba jednak nie dla mnie. W mieszkaniu mam mało miejsca, ciągle się o coś potykam, poza tym nie pobiegam w miejscu, ani nie poskaczę na skakance na trzecim piętrze. Przeraża mnie fakt, że idzie zima. Lubię każdą porę roku, ale temperatura i wczesne zachody słońca nie sprzyjają aktywności na dworze. To co mnie motywuje, oprócz dotychczasowych efektów to kolorowe stroje sportowe. Na początek polecam te z Lidla są bardzo dobrej jakości, mają ciekawe wzory i jeśli dopiero zaczynasz swoją przygodę z aktywnością fizyczną na pewno się sprawdzą. Ja posiadam już całkiem dużą kolekcję ubrań na fitness. Latem kupowanie nowych leginsów czy stanika sprawiało mi większą frajdę niż kupowanie ubrań na co dzień. Teraz staram się powstrzymywać :) Nie mniej jednak ładny strój na pewno zmotywuje nas bardziej aniżeli wizja biegania w starej bluzie. Osobom, którym ciężko zacząć, lub szybko się zniechęcają polecam zapisanie się na zajęcia fitness. Nie ważne czy to będzie zumba, step czy sztangi. Ważne jest to, jaką energię daje nam instruktor i ludzie wokół. W domu łatwiej dać sobie przyzwolenie na to żeby przerwać trening bo jest się zmęczonym, na zajęciach myślisz 'skoro inni dają radę, to ja też mogę'.


Piszę ten post po powrocie z 4 km biegu. Teraz czuję się świetnie, ale ciężko było mi zmobilizować się do ćwiczeń. A jakie są Wasze sposoby na regularną aktywność i chwile zwątpienia? Chętnie o tym poczytam i się zainspiruję :)

poniedziałek, 7 września 2015

Tatuaże małe i duże

Od zawsze miałam sprecyzowane zdanie na temat tatuaży. Uważałam, że są fajne, ładne ale u kogoś. Nie dla mnie. Uważałam, bo pewnego dnia jakoś tak bez powodu zapragnęłam mieć tatuaż. Było oczywiście tysiąc myśli, czy na pewno, a co jeśli się znudzi, od podoba... Dałam sobie czas, pomyślałam nic na siłę, zrobię tatuaż gdy znajdę wzór, który na prawdę będzie dla mnie, poczuję to.
I tak pewnego dnia zobaczyłam w internecie to niepozorne, geometryczne piórko. Od razu wiedziałam, że chcę je mieć. Wzięłam do ręki kredki, pokolorowałam i tak oto jest już ze mną prawie rok :)


Zanim zrobiłam tatuaż strasznie bałam się bólu. Mój próg wytrzymałości na ból jest bardzo nisko i nawet małe skaleczenie jest dla mnie wielkim przeżyciem. Jednak to co czułam podczas tatuowania porównałabym do depilowania nóg depilatorem. Boli, ale jednak jest do przeżycia :) Co czułam, gdy już go zrobiłam? Na początku strach o pielęgnacje i gojenie. Gdy już wszystko się zagoiło zrozumiałam co czują osoby, które patrzą na swoje tatuaże. Ciężko to opisać, niemniej jednak jest to świetne uczucie :)

Dzisiaj niemal rok po zrobieniu tatuażu myślę o kolejnym. Planuję zrobić sobie prezent na 25 urodziny. Szukam inspiracji. 


źródło: 123

A niżej to o czym myślę. Jak Wam się podoba?  



źródło: 12

niedziela, 6 września 2015

Tarta z mascarpone i malinami




Nie wiem jak to się dzieje, ale każdego roku gdy tylko zaczyna się jesień i czuć, że powietrze staje się chłodne zamieniam się w boginię kuchni. Najchętniej nie wyłączałabym piekarnika, co w poprzednich latach skutkowało kilkukrotnym wywalaniem korków  w naszym mieszkaniu. Wyjmuję książki kucharskie i wertuję w poszukiwaniu przepisów zawierających gruszki, śliwki i maliny. Czasem ten mój szał gotowania jest kłopotliwy, bo w końcu jesteśmy tylko we dwoje, a ja wiecznie na diecie…

Ale czasem trzeba sobie odpuścić, w weekend, w pełni sezonu malinowego.  Przychodzę do Was z przepisem na najlepszą tarte na świecie. Jak wiadomo,  na miano najlepszych rzeczy  zasługują tylko te najbardziej kaloryczne. Tarta jest dziecinnie prosta. Spód można upiec z mąki żytniej pełnoziarnistej, wychodzi równie dobry, a wyrzuty sumienia tak jakby mniejsze :)  

Składniki na ciasto:
175g mąki pszennej
130g masła o temperaturze pokojowej
35 ml mleka o temperaturze pokojowej
1 żółtko
½ łyżeczki soli

Składniki zagnieść szybko ręcznie lub zmiksować w malakserze. Ciasto owinąć w folię spożywczą i chłodzić ok 2h. Formę na tarte o średnicy 25cm posmarować masłem i oprószyć otrębami.  Schłodzone ciasto rozwałkować,  wyłożyć nim formę i gęsto ponakłuwać widelcem. Piec w temperaturze 200 st.C przez ok 30 minut (do zrumienienia spodu). Wyjąć z piekarnika i schłodzić.

Składniki na krem:
500 ml schłodzonej śmietany kremówki 30%
250g schłodzonego serka mascarpone
5 łyżek cukru pudru
5 łyżek dżemu porzeczkowego (opcjonalni innego kwaśnego)
250g malin/borówek
Otarta skórka z jednej limonki

Śmietanę kremówkę ubić, dodać cukier puder i serek mascarpone i zmiksować. Na schłodzone ciasto wyłożyć dżem, rozsmarować go. Następnie wyłożyć  krem i owoce, posypać  otartą skórką limonki.