Wrzesień minął mi jak jeden dzień. Nagromadziło się tyle spraw, zarówno zawodowych jak i prywatnych, że nawet nie wiem kiedy przyszedł październik. Pomimo tego to był bardzo miły miesiąc. Dzisiaj 1 października i mnóstwo nowych planów i obowiązków przede mną. To ostatni semestr moich studiów podyplomowych, więc nawet w weekend nie będzie kiedy się zrelaksować.
Poniżej kilka nigdzie niepublikowanych zdjęć, które mam wrażenie przedstawiają kwintesencję mojego zakończenia lata :) Zapraszam.
Gruszki i śliwki z sadu babci. Chociaż wolę czerwiec, truskawki i jagody, to w pracy we wrześniu objadałam się przede wszystkim jesiennymi owocami.
Jak pisałam na początku miesiąca, jesień to u mnie czas wzmożonego gotowania. Ilość gruszek od babci przytłoczyła mnie do tego stopnia, że postanowiłam zrobić pierwsze w życiu przetwory na zimę. Padło na grusztardę z tego przepisu. Do tego oczywiście domowy chleb pełen ziaren.
Nowe paznokcie. Uwielbiam ten moment 2 razy w miesiącu gdy wychodzę z nowym kolorem od kosmetyczki, ale nienawidzę samego wyboru. Jestem strasznie niezdecydowaną osobą, a odcieni jest tysiące. W ogóle to strasznie chwalę sobie hybrydy, to dwa tygodnie bez malowania, pewność że manicure jest nienaganny i śliczny połysk, zamiast odbitego wzorka z pościeli, który miałam po malowaniu paznokci wieczorem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz