czwartek, 1 października 2015

W jak Wrzesień

Wrzesień minął mi jak jeden dzień. Nagromadziło się tyle spraw, zarówno zawodowych jak i prywatnych, że nawet nie wiem kiedy przyszedł październik. Pomimo tego to był bardzo miły miesiąc. Dzisiaj 1 października i mnóstwo nowych planów i obowiązków przede mną. To ostatni semestr moich studiów podyplomowych, więc nawet w weekend nie będzie kiedy się zrelaksować. 

Poniżej kilka nigdzie niepublikowanych zdjęć, które mam wrażenie przedstawiają kwintesencję mojego zakończenia lata :) Zapraszam.


Gruszki i śliwki z sadu babci. Chociaż wolę czerwiec, truskawki i jagody, to w pracy we wrześniu objadałam się przede wszystkim jesiennymi owocami.


Jak pisałam na początku miesiąca, jesień to u mnie czas wzmożonego gotowania. Ilość gruszek od babci przytłoczyła mnie do tego stopnia, że postanowiłam zrobić pierwsze w życiu przetwory na zimę. Padło na grusztardę z tego przepisu. Do tego oczywiście domowy chleb pełen ziaren.


Nowe paznokcie. Uwielbiam ten moment 2 razy w miesiącu gdy wychodzę z nowym kolorem od kosmetyczki, ale nienawidzę samego wyboru. Jestem strasznie niezdecydowaną osobą, a odcieni jest tysiące. W ogóle to strasznie chwalę sobie hybrydy, to dwa tygodnie bez malowania, pewność że manicure jest nienaganny i śliczny połysk, zamiast odbitego wzorka z pościeli, który miałam po malowaniu paznokci wieczorem.


Moja kochana sunia, która wszędzie z nami podróżuje. Jej miejsce jest na przednim siedzeniu i trzeba stoczyć niemal walkę, żeby ustąpiła miejsca.


Krótki wyjazd do Kazimierza i baterie naładowane na kolejne jesienne miesiące.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz